Timbuktu
Gatunek: dramat obyczajowy
Timbuktu, malijskie miasto pod okupacją islamistów z grupy Ansara Dine. Prosta historia z niepojętym fanatyzmem w tle. Rodzina Tuaregów żyje sobie spokojnie opodal miasta i zajmuje się hodowlą rachitycznych krów. Pewnego dnia jedna z krów niszczy sieci jednego z rybaków, a ten w gniewie zabija krowę. Kidane - właściciel krów, idzie rozmówić się z rybakiem. Dochodzi do bójki i Kidane nieumyślnie zabija rybaka. Zostaje aresztowany przez islamistów i osądzony zgodnie z prawem szariatu, czyli musi rodzinie rybaka oddać 40 krów, albo zostanie zabity, ewentualnie rodzina rybaka mu wybaczy. Kidane nie ma tylu krów, a rodzina rybaka nie chce mu wybaczyć. Satima - żona pasterza, dowiaduje się o sprawie i jedzie na miejsce egzekucji męża. Tam rzuca się w jego objęcia, robi się zamieszanie i w rezultacie oboje zostają zastrzeleni. Pozostaje ich nieletnia córka, którą zajmuje się dalsza rodzina. Ot i cała historia. Przeplatana jest scenami z życia codziennego w Timbuktu, z naciskiem na zmiany w obyczajowości wprowadzone przez islamistów. Spokojne życie w starożytnym mieście zamienione w piekło fanatyzmu, głupoty i bezprawia pod płaszczykiem szariatu. Kobiety muszą nosić nakrycia twarzy i rękawiczki, nie wolno grać w piłkę, grać na gitarze ani słuchać muzyki, bo to zachodnie wynalazki. Nie wolno palić papierosów ani tańczyć. Panuje samowola islamskich watażków, którzy jednocześnie robią w ukryciu wszystko to, czego zabraniają innym, niczym świnie z "Folwarku zwierzęcego" Orwella. Smutny film, który warto obejrzeć.