The Zero Theorem (Teoria Wszystkiego)
Gatunek: s-f
Kolejny zakręcony film Terry'ego Gilliama. Qohen Leth (rewelacyjny Christoph Waltz) jest asocjalnym, zakręconym (mówiącym o sobie w "pluralis majestatis") a jednocześnie genialnym analitykiem danych, mieszkającym w odkupionym od miasta spalonym kościele (znakomita scenografia). Obsesyjnie czeka na rozmowę telefoniczną, który ma uczynić go szczęśliwym i odpowiedzieć na dręczące go pytania o byt, chociaż sam nie wie, czego ma oczekiwać po tej rozmowie. Qohen pracuje dla firmy Mancom, której prezes (Matt Damon) zleca mu pracę nad rozpracowaniem teorii wszystkiego. Teoria ma dowieść, że nic we Wszechświecie nie ma sensu, przez co zapanuje ogólny chaos, a na chaosie można doskonale zarobić. Prezes wie, że Qohen jest jedyną osobą, która może sobie poradzić z tym pozornie nierozwiązywalnym problemem, ponieważ jego wiara w "telefon życia" daje mu siłę, dlatego pozwala analitykowi pracować w domu. Firma chce mieć Qohena na oku, dlatego insaluje liczne kamery w jego domu, a także podsyła osoby, które mają go motywować do wydajnej pracy, zwłaszcza w momentach załamania, których Qohen ma całkiem sporo. Wchodzi w relację z call-girl Bainsley, również pracującą dla Mancom, z którą spędza miłe chwile w wirtualnej rzeczywistości. W końcu Qohen buntuje się przeciwko firmie i przenosi swoje jestestwo do wirtualnej rzeczywistości - jedynego miejsca, gdzie może zaznać spokoju. To tylko moja interpretacja. Jak to bywa z filmami Gilliama.