Love Actually (To właśnie miłość) | |
Gatunek: komedia Film o miłości. Po prostu. Składa się z kilku opowieści o tym, jak ludzie odnajdują miłość i o różnych postawach wobec niej. Jest historia podstarzałego kontrowersyjnego rock-and-rollowca (przekomiczny Bill Nighy), który nagrywa jakiś beznadziejny świąteczny cover i ogłasza, że jeśli ten utwór wybiorą słuchacze jako najlepszy w te święta to on nago zaśpiewa przed kamerą. Wygrywa, ale widzi ten blichtr wokół siebie i zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę osobą którą kocha (bez podtekstów) jest jego stary poczciwy manager, stojący zawsze i wiernie w cieniu gwiazdy rocka. Jest dwóch przyjaciół Peter i Mark. Peter żeni się, ale panna młoda sądzi, że Mark jest zazdrosny o jej męża, bo jej nie lubi a wręcz unika. Ze zdumieniem odkrywa, że Mark kocha ją nad życie, ale nie chce zrobić świństwa swojemu przyjacielowi. Kolejna historia jest o pisarzu (Colin Firth), który zraniony przez narzeczoną zaszywa się w swoim wiejskim domku we Francji by pisać i odpodczywać. Zatrudnia portugalską skromną dziewczynę jako gospodynię. I romans gotowy, ale aby zdobyć dziewczynę, pisarz musi jechać az o Portugalii. Inna historia jest o mężczyźnie w średnim wieku, głowie rodziny, któremu zawróciła w głowie seksowna sekretarka. Żona się o tym dowiaduje i sutyacja się kwasi. On jednak nie porzuca rodziny, ale oboje nie czują się już szczęśliwi. Itd. itp. Dobrze się ogląda. Bardzo, bardzo fajna, niegłupia komedia. |