A Love Song for Bobby Long
Gatunek: obyczajowy
Młoda dziewczyna Purslane (Scarlett Johansson) mieszka w przyczepie kempingowej ze swoim chłopakiem-nieudacznikem. Pewnego dnia dostaje wiadomość, że w jej rodzinnym mieście Nowym Orleanie umarła jej matka - jazzowa śpiewaczka Lorraine. Dziewczyna jedzie na pogrzeb. Na miejscu okazuje się, że pogrzeb już się odbył, a matka zostawiła jej w spadku stary dom. Niestety, dom jest zamieszkany przez dwóch obdartusów, będacych wiecznie na rauszu, żywcem wyjętych z powieści Steinbecka "Tortilla Flat". Bobby Long (John Travolta) jest podstarzałym profesorem anglistyki, erudytą, cytującym klasyków anglojęzycznej literatury i oczywiście nigdzie nie pracującym; natomiast drugi - Lawson Pines - jest dawnym asystentem Longa, a jego głównym zajęciem jest pisanie książki o Longu. Czas spędzają na włóczeniu się, cytowaniu poezji, podrywaniu barmanek i przesiadywaniu w towarzystkie podobnych im lokalnych wagabundów. Jednak pod pokładami pozornej beztroski i radości życia kryją się życiowe dramaty, które spowodowały, że wybrali takie a nie inne życie. Purslane zamieszkuje z nimi, tworząc coś w rodzaju dysfunkcyjnej rodziny, której nigdy nie miała. Początkowo traktuje ich jak karaluchy, a gdy się dowiaduje, że dom w całości należy do niej, a oni to przed nią zataili - wyrzuca ich z niego. Jednocześnie za ich namową podejmuje naukę w koledżu i nawet idzie na studia. Purslane stara się przypomnieć sobie swoje dzieciństwo, pogodzić się w duszy ze swoją matką-lekkoduchem i przede wszystkim odkryć, kto jest jej ojcem. Film z klimatem zbliżonym do "Station Agent". Sprawy toczą się niespiesznie ale i nie nudno. Nie ma co liczyć na fajerwerki ale warto zobaczyć.