Matka Teresa od kotów
Gatunek: dramat obyczajowy
Wątki tej historii zostały wykorzystane już w jednym z odcinków serialu "Pitbull". Ukazana tam rodzina była zdecydowanie patologiczna, a ofiara pokazana w raczej negatywnym świetle. Tu pokazana rodzina z pozoru nie jest dysfunkcyjna. Można by powiedzieć, że raczej jest przeciętna. Ojciec - wojskowy, wraca z Afganistanu ale nie potrafi poradzić sobie z powojenną traumą. Odchodzi z wojska i zatrudnia się jako woźny w szkole. Matka jest agentką ubezpieczeniową i znosi do domu znalezione na ulicy koty. Jest jeszcze mała córeczka i dwóch synów - dorastający i dorosły. Historia pokaza jest retrospektywnie. Zaczyna się od aresztowania braci - morderców matki, po czym opowieść cofa się w czasie. Nie daje jednoznacznej odpowiedzi, co doprowadziło do tak okrutnej zbrodni. Co się stało ze starszym synem, że zafascynował go okultyzm, czakramy i inne bzdury. W jaki sposób uzależnił od siebie młodszego brata, który patrzył w niego jak w bóstwo i wierzył w każde jego słowo. Na te pytania widz sam musi sobie odpowiedzieć. Podobnie jak w filmie "Elephant", mamy tu do czynienia z bezstronnym dokumentowaniem życia rodziny. Jak to się dzieje, że w z pozoru normalnej rodzinie wylęga się zbrodnia. Gdzie popełniono błąd? Film mocno dołujący, zupełnie jak "Plac Zbawiciela". Jeśli chcesz się pochlastać - obejrzyj go koniecznie.